14 października 2013

Choroba Virginii Woolf.

Emma Woolf, wnuczka szwagra Virginii Woolf uważa, że jej słynna praciotka mogła cierpieć na anoreksję. Jej zdaniem, tłumaczyłoby to, dlaczego ona sama przez niemal dekadę musiała walczyć z chorobą, która zdaniem wielu specjalistów może mieć podłoże genetyczne.

Przygotowując się do napisania wspomnień o własnej walce z zaburzeniami odżywiania, 33-letnia Emma Woolf próbowała znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego właśnie ona padła ofiarą jadłowstrętu psychicznego. Przeglądając niedzielne wydanie jednej z gazet natknęła się na zdjęcie swej ciotki, stojącej pomiędzy T. S. Eliotem i jego żoną Vivienne. „Widziałam wiele zdjęć mojej praciotki Virginii z początku XX wieku: wysoka, o surowym spojrzeniu, poważna w ten specyficzny sposób, w jaki ludzie ustawiali się przed aparatem. Ale w tym jednym zdjęciu jest coś, czego nie widziałam wcześniej, i dla mnie był to bolesny moment rozpoznania – Virginia wygląda jak ktoś cierpiący na anoreksję” – wyznała Emma w eseju napisanym dla „Daily Mail”.
Emma przeczytała więc korespondencję i pamiętniki pozostawione po słynnej praciotce, co doprowadziło ją do odkrycia, że podczas trzeciego załamania pisarki, jakie miało miejsce w 1913 roku, „oznaki anoreksji stały się u niej widoczne”. W tym czasie mąż autorki Leonard Woolf pisał, że „najcięższym i najbardziej niepokojącym problemem było zmuszenie Virginii do jedzenia”, przyznając, że „jeśliby zostawić ją samą sobie, stopniowo zagłodziłaby się na śmierć”. Leonard nigdy nie określił swojej żony mianem anorektyczki – choć termin ten powstał w 1873 roku, w trakcie jej życia nie był w powszechnym użyciu – jednak przyznał, że było coś „dziwnego i irracjonalnego” w podejściu Virginii do jedzenia: „Zazwyczaj mogłem nakłaniać ją do zjedzenia pewnej ilości, ale był to okropny proces. Każdy posiłek trwał godzinę bądź dwie; musiałem siedzieć przy niej, wkładać jej łyżkę lub widelec do ręki i za każdym razem prosić bardzo cicho by zjadła”.
„To przypomina mi wieczór spędzony z moją starszą siostrą, gdzieś tak siedem lat temu, u szczytu mojejanoreksji” – zauważa Emma Woolf. „Zgodziłam się zjeść upieczonego ziemniaka, jeśli tylko ona obieca nie dodawać masła ani sera. Siedziałyśmy przy stole godzinami, podczas gdy ja cięłam małego ziemniaka na pół, potem na ćwiartki, nie będąc w stanie przyjąć pierwszego kęsa.”
Emma uważa, że skoro choroba jej praciotki została źle zdiagnozowana, trudno oczekiwać, żeby wypoczynek zalecany przez lekarzy połączony z przymusową dietą tuczącą (cztery do pięciu litrów mleka dziennie, kotlety, płynny ekstrakt słodowy i rosół wołowy) przyniósł jakiekolwiek efekty. Dzisiaj Virginii przepisano by antydepresanty i poddano ją terapii psychologicznej, wtedy mogła jedynie liczyć na barbiturany i przekarmianie.
Wprawdzie biografka pisarki Hermnione Lee wykluczyła anoreksję, twierdząc, że choroba ta „powstaje z obsesji na punkcie własnego ciała”, co akurat w przypadku Virginii nie stanowiło problemu. Emma Woolf jednak mówi: „To prawda. Virginia nie miała obsesji na punkcie swojego ciała. Ale ja też nie, a miałam anoreksję. Raz za razem, podczas momentów intensywnych emocji w moim życiu nie byłam w stanie jeść. Przyczyną tego był niepokój lub emocjonalne zawirowania, a nie pragnienie bycia chudym. Wierzę, że właśnie tego doświadczyła Virginia Woolf. Kiedy życie ją przerastało, przestawała jeść.”
28 marca 1941, w wieku 59 lat Wirginia, nie mogąc znieść nawrotów depresji, napełniła kieszenie kamieniami i rzuciła się do rzeki nieopodal swego domu. Dzięki współczesnemu stanowi wiedzy Emma ma zamiar skończyć inaczej. Po dziesięciu latach udało jej się przezwyciężyć chorobę, teraz zaś w Wielkiej Brytanii ukazuje się jej książka „An apple a day” (z ang. „Jabłko dziennie”), dokumentująca przebytą walkę z anoreksją.