29 maja 2014

Sylvia Plath - "Nick i świecznik"



Jestem górnikiem. Światło płonie błękitem.
Woskowe stalaktyty
Ciekną i puchną, łzy,

Które ze swej martwoty
Wypłaca łono ziemi.
Czarne nietoperze powietrznych prądów

Otulają mnie jak podarte szale,
Zimni zabójcy
Przywierają do mnie jak śliwki.

Stara jaskinia wapiennych
Sopli, pradawne źródło ech.
Nawet traszki, te głupie Jaśki,

Są białe.
I ryby, ryby -
Chryste! To tafle lodu,

Ostre nożyce,
Pirania
Religii spija

Swą pierwszą komunię z palców mych żywych stóp.
Świeca
Dławi się i wyrównuje swój niewielki płomień.

Jej żółcie nabierają głębi.
O miłości, jak tu trafiłaś?
O embrionie,

Nawet śpiąc pamiętasz
Swą skuloną pozycję.
Krew kwitnie tuż

Pod twą skórą, rubinie.
Ból,
Który cię budzi nie jest twoim.

Miłość, miłość,
Ustroiłam naszą jaskinię różami,
Miękkimi dywanami -

To relikty z wiktoriańskich czasów.
Niech gwiazdy
Opadną w swój mroczny dom,

Niech trujące
Atomy rtęci ściekną
W tę straszliwą studnię,

Ty jesteś jedynym
Oparciem dla zazdrosnych przestrzeni.
Ty, dziecię w stajence.