20 grudnia 2013

"Opowieść wigilijna" ma już 170 lat!

Klasyczne opowiadanie Dickensa skończyło właśnie 170 lat – pierwsze wydanie ukazało się 17 grudnia 1843. Wciąż wznawiane i wielokrotnie filmowane, dobrze znane jest czytelnikom na całym świecie.
Zapewne jednak wielu z nas nie czytało tekstu Dickensa, albo czytało go tak dawno temu, że niewiele już pamiętamy. Może warto to nadrobić, albo z okazji tej okrągłej rocznicy, sięgnąć ponownie po historię, której zawdzięczamy sporo świątecznej magii?
Dlaczego właściwie Opowieść wigilijna stała się tak popularna? Nie była to pierwsza bożonarodzeniowa historia napisana przez Dickensa. Co więcej, nie była to nawet pierwsza bożonarodzeniowa historia o duchach napisana przez Dickensa! Wcześniej powstało opowiadanie „The Story of the Goblins Who Stole a Sexton”, które było niejako częścią „Klubu Pickwicka”. Tam również występuje mizantrop w roli głównego bohatera, w tle są święta Bożego Narodzenia, pojawiają się elementy nadprzyrodzone (gobliny), a główny bohater ma wizje, które sprawią, że stanie się lepszym człowiekiem.
„Opowieść wigilijna”, wykorzystująca te same elementy, które układają się w niej w niezwykle zgrabną i wzruszającą całość, stała się natychmiastowym hitem. Dickens pisał ją przez sześć tygodni, starając się zdążyć przed Świętami. Liczył na dobry zarobek, chciał bowiem przed końcem roku spłacić długi. Podczas pisania szlochał, śmiał się, a nocami wędrował po ulicach Londynu. Udało się – cały nakład rozszedł się w trzy dni, ale ponieważ był niewielki, Dickens zarobił jedynie 130 funtów.
Dwa miesiące później ukazała się piracka kopia „Opowieści wigilijnej” – jak widać piractwo nie jest współczesnym wynalazkiem. Nielegalny tekst wydała Parley’s Illuminated Library. Dickens wygrał sprawę w sądzie, ale wydawca ogłosił bankructwo i ostatecznie to Dickens musiał zapłacić koszty sądowe (700 funtów, równowartość ponad 50 000 funtów dzisiaj).
Jednak w rezultacie na niejednym świątecznym stole pojawił się indyk, który wcześniej nie był bynajmniej tak popularnym daniem na tę okazję. Znany historyk Thomas Carlyle od razu po zakończeniu lektury poszedł kupić indyka. „Opowieść wigilijna” spopularyzowała także zwrot „Merry Christmas”, który wcześniej nie był zbyt często używany. Nazwisko głównego bohatera, Scrooge, stało się synonimem skąpstwa, i trafiło do słownika Oxfordu. Zwrot, którego Ebenezer Scrooge używa zaledwie dwa razy w całej historii, opisując swój stosunek do Bożego Narodzenia – „Bah! Humbug!” (w polskiej wersji „Co za brednie!), stał się tak popularny, że na jego cześć nazwano nawet gatunek ślimaka, Ba humbugi.
Rywal Dickensa, William Makepeace Thackeray, nazwał „Opowieść wigilijną” skarbem narodowym. Dickens sporo zarobił na publicznych czytaniach swojego opowiadania. Pierwsze takie wydarzenie miało miejsce w Birmingham, 10 lat po pierwszym wydaniu „Opowieści wigilijnej” i zgromadziło 2 000 słuchaczy. Spektakl trwał 3 godziny. Dickens okazał się utalentowanym aktorem – czytał znakomicie i od razu zaczął być zapraszany na kolejne tego typu spotkania. Prawdopodobnie wysiłek, jaki wkładał w aktorskie odczytanie tekstu, przyczynił się do jego przedwczesnej śmierci w wieku 58 lat. W dniach, w których odbywały się publiczne czytania „Opowieści wigilijnej”, pisarz przestrzegał specjalnego rytuału. Na śniadanie wypijał dwie łyżki rumu ze śmietanką, na podwieczorek pół litra szampana, a pół godziny przed wystąpieniem surowe jajko rozbełtane z sherry. W połowie spotkania robił przerwę i pił rosół wołowy, a przed pójściem spać zjadał miskę zupy. Podczas wystąpienia ubrany był odświętnie, w fioletową kamizelkę z czerwonym kwiatem w butonierce i zegarkiem na łańcuszku. Dla wzmocnienia efektu używał dekoracji – biurka, dywanu i lamp gazowych, zaś głos wzmacniał za pomocą specjalnych ekranów rozstawionych z tyłu sceny.
Ostatni taki spektakl miał miejsce 15 marca 1870 w St. James’s Hall na Picadilly. Trzy miesiące później zmarł. Jednak jego opowieść nadal żyje. Pierwsza wersja filmowa powstała już w 1901 roku – była to krótka wersja bez dźwięku, zatytułowana „Scrooge or, Marley’s Ghost”.