25 czerwca 2014

7 powodów dla których nie powinno się czytać powieści wg XIX książki :)



Postrzeganie literatury bardzo zmieniło się na przestrzeni ostatnich stuleci. Jeszcze w XIX wieku uważano dość powszechnie, że książki winny służyć przede wszystkim zdobywaniu wiedzy, a nie czczym rozrywkom. Dowodziły tego liczne artykuły w gazetach i książki. W 1869 roku amerykański pastor i abolicjonista Jonathan Townley Crane opublikował tom zatytułowany „Popularne zabawy”, w którym omówił zalety i wady różnych form rekreacji. W książce znalazł się również rozdział poświęcony literaturze. Jak zauważył zaniepokojony duchowny, „czytanie powieści stało się jednym z największych występków naszego życia”. J. T Crane wyliczył siedem jego zdaniem ważkich powodów, przemawiających za tym, że nie powinno się czytać powieści. Oto one wraz z uzasadnieniem autora:
1. To marnotrawstwo cennego czasu.
„Wedle powszechnej zgody dzieła beletrystyczne nazywane są ‚literaturą lekką’ i nazwa ta jest prawidłowo stosowana. Ich tworzeniem zajmują się półmędrcy, mężczyźni i kobiety, których cele, zasady i przekonania są płytkie”.
„Zdecydowana większość czytelników powieści to ludzie młodzi, a dla nich marnowanie cennych godzin jest druzgoczące. Stracona młodość daje początek marnej dorosłości i nieszczęśliwej starości. Ci, którzy nie sieją nic na wiosnę, będą biadać jesienią, która nie przyniesie owoców. Czytanie powieści to pusta rozrywka, hobby i spędzanie więcej niż sporadyczną godzinę na takiej rozrywce, jakkolwiek niewinnie by wyglądała, to strata czasu, zbyt cennego, aby go w ten sposób marnotrawić”.
2. Nadmierne czytanie lekkiej literatury kaleczy umysł.
„Powieściopisarz stara się wciągnąć swych czytelników bez żadnego wysiłku z ich strony. Są oni po prostu świadkami wydarzeń i obserwują rozwój fabuły. Autor bawi ich dowcipem i humorem i – jeśli tylko potrafi – roztkliwia ich patosem albo czaruje elokwentnymi opisami. On jest wykonawcą, a oni są widzami. Jeśli jest jednym z najlepszych w swojej kategorii, będą mogli poprawić nieco stan swojej wiedzy w niektórych dziedzinach, pod warunkiem że będą radzi czytać wystarczająco wolno dla osiągnięcia tego celu. Ale nałogowi czytelnicy powieści śpieszą się, by zobaczyć, jak to się wszystko skończy, rzadko zatrzymując się, aby zwrócić uwagę na siłę danej figury lub piękno wyrażenia. Genialna myśl, bystra przenikliwość w przedstawieniu postaci, precyzyjne opisy krajobrazu, niezłe cechy stylu gubią się w natłoku słów”.
„Intelektu nie rozwija się intensywnie na grze w bierki, a zatem podczas takiego czytania też nie ma żadnych ćwiczeń rozumu, żadnego wysiłku pamięci, żeby cokolwiek zachować. Czytelnik powieści, który wynosi niewiele albo nic, za wyjątkiem próżniactwa z tego typu rozcieńczonej literatury, wkrótce stanie się tak słaby i wiotki na umyśle, jak w muskulaturze, całkowicie niezdolny do wzniosłych celów i godnych uczynków”.
3. Nadmierne czytanie dla rozrywki prowadzi do nieprzystosowania w normalnym życiu.
„Pochłaniacz powieści rzadko ma chęć na cokolwiek innego. Aby dobrze wypełniać swój obowiązek, musimy skupić na nim nasze myśli i zainteresować nim nasze umysły. Serce i ręce muszą działać razem, inaczej ręce szybko się zmęczą i będą wykonywać swoją pracę marnie. Jakie powodzenie może mieć student, który trzyma podręczniki przed rozmarzonymi oczyma, podczas gdy jego myśli są przy niedokończonym romansie na jego biurku? Jak córka może znaleźć radość z pomocy w dźwiganiu ciężaru domowych trosk, podczas gdy jej umysł krąży wokół pysznej historii miłosnej, w której zatraciła swoją tożsamość z powodu fascynacji Lady Jakąśtam, z czterema zdesperowanymi rywalami do jej ręki?”
„Dzieła beletrystyczne byłyby mniej wątpliwą lekturą, gdyby czytelnik, po skończeniu ostatniej strony opowieści, zupełnie zapominał całość, albo pamiętał ją tylko tak, jak pamiętamy rzeczywistą historię. Strata w tym wypadku byłaby przede wszystkim stratą czasu. Ale rzeczy mają się tak, że czytelnicy powieści spędzają wiele cennych godzin, marząc o swoich małych, nieporadnych romansach, w których oni sami są pięknymi damami i dzielnymi dżentelmenami osiągającymi rzeczy niemożliwe, cierpią niewysłowioną rozpacz przez pewien okres i ostatecznie znajdują oparcie w bezgranicznym oceanie małżeńskiej błogości”.
„Nieuniknionym wynikiem nadmiernego czytania powieści jest niechęć, jeśli nie niezdolność, do pracy, trzeźwego myślenia i cierpliwego trudu, które są ceną sukcesu na każdej godnej ścieżce życia”.
4. Nadmierne czytanie powieści wywołuje przerost namiętności.
„Uporczywy zwyczaj fantazjowania pochłania myśli, niszczy równowagę psychiczną, negatywnie wpływa na zdrowy rozsądek i rodzi skłonności, które są bardzo dalekie od poglądów i uczuć, celów i zasad, od których zależy przydatność i honor na świecie. Jest w tym przerost namiętności, wyniesienie małżeństwa ponad wszelką należytą proporcję w stosunku do innych źródeł racjonalnego szczęścia, przecenienie piękna, bogactwa i innych akcydensów ludzkiego życia i odpowiadające temu zaniżanie wartości pobożności, pilności i trzeźwych cnót, które ‚mają wielką cenę w oczach Boga’. Jest to wada powieściopisarzy jako grupy, że wynoszą miłość i małżeństwo ponad wszystko inne i tym samym tworzą w podatnej młodzieży nawyk myślenia i marzenia o małżeństwie ponad wszystko”.
5. Nawyk czytania powieści wywołuje chorobliwe umiłowanie ekscytacji nieco zbliżone do obezwładniającego uzależnienia od alkoholu.
„Ofiara używek nie uwielbia opium czy alkoholu ze względu na ich smak lub zapach. Efekt pożądania jest prawdę mówiąc efektem psychicznym. Osoba taka ucieka się do narkotyków, aby móc poczuć się bogatą, silną, pełną uniesienia i szczęśliwą, podczas gdy w rzeczywistości jest ‚godna pożałowania i nieszczęśliwa, biedna, ślepa i naga’. Ofiara powieści dąży do tego samego w inny sposób, aplikując truciznę bezpośrednio do swojego umysłu”.
„Jednakże odurzony szybko stwierdza, że w celu wytworzenia pożądanego efektu powinien co jakiś czas zwiększać siłę dawki. Dodaje więc do ilości. Z wina przerzuca się na brandy, z tegoż na absynt, doprowadzając swój zdrętwiały umysł na skraj śmierci, aby osiągnąć od czasu do czasu nikły nawrót chwilowej radości”.
„Proces u nałogowego czytelnika powieści jest podobny. Proste historie o niewinnej miłości, które zainteresują początkującego, wkrótce powszednieją. Nie pobudzają fantazji i nie wzbudzają emocji, wtedy potrzeba czegoś mocniejszego. Spokojna miłość i zwyczajne zdarzenie muszą ustąpić miejsca zaciętej rywalizacji i zazdrości, nienawiści, zemście i morderstwu”.
6. Notoryczne czytanie powieści osłabia przerażenie czytelnika zbrodnią i nieprawością.
„Zbrodnia rzadko jest popełniana, dopóki umysł się z nią nie zaznajomi. Książki, które ukazują namiętności i zbrodnie, utrzymują czytelników w bliskim kontakcie ze złem, dopóki przerażenie, od którego się początkowo wzdrygali, nie zniknie. Co więcej, te książki są czasami pisane, aby służyć specjalnemu celowi. Autor mógł dopuścić się grzechu, który pozbawia go szacunku społeczeństwa. Dorasta krnąbrny i nikczemny pod czujnym okiem dobra. Pisze książkę, w której wybiela własne występki w czymś na kształt połowicznego szacunku, czyniąc z nich jedynie sympatyczne słabości, podczas gdy niektórzy członkowie Kościoła lub pastorzy chrześcijańscy okazują się w fabule czarnymi charakterami. W ten sposób jednego bohatera widzimy jako czarny charakter, który nosi chrześcijańskie imię, a u drugiego wielki występek połączony jest z tak wieloma wspaniałymi cechami, że deformacja moralna ukryła się pod wspaniałościami. W ten sposób czytelnik szkolony jest, aby patrzeć podejrzliwie na cnotliwego i uśmiechać się nad zdeprawowanym”.
7. Nadmierne przywiązanie do czytania beletrystyki jest całkowicie sprzeczne z biblijną pobożnością.
„To nie wymaga dowodu ani przykładu. Prawdziwa pobożność chwyta za serca i zwraca myśli oraz uczucia ku Bogu, i sprawia, że powinność staje się źródłem najsłodszej przyjemności. Ale kiedy powieść uzurpuje sobie miejsce przeznaczone dla Biblii; kiedy modlitwa wymawiana jest z pośpiechem lub całkowicie pomijana z powodu palącego pragnienia, aby dowiedzieć się, co dalej dzieje się w danej historii; kiedy rozmyślanie o świętych rzeczach zanika w niekończących się marzeniach o miłości i ziemskiej wspaniałości lub, co gorsza, prawdziwe życie wali się w cieniu tego nierealnego i zaczyna wydawać się nędzne i bezbarwne; gdy działanie sumienia i trzeźwego rozumu jest zmiecione przez dzikie delirium upojenia psychicznego, jakiego wyniku możemy oczekiwać poza apostazją i ostateczną ruiną?”
Dzisiaj autor powyższych słów, pastor Jonathan Townley Crane, kojarzony jest głównie jako ojciec Stephena Crane’a, znanego amerykańskiego powieściopisarza, który przyjaźnił się z H. G. Wellsem, Josephem Conradem i Henrym Jamesem. Duchowny nie doczekał jednak kariery literackiej swojego syna. Zmarł, gdy Stephen miał dziewięć lat.