29 listopada 2013

Dzisiaj 115 rocznica urodzin Cliva Staplesa Lewisa

Clive Staples Lewis


29 listopada 1898 - 22 listopada 1963


 Lewis (przyjaciele mówili do niego Jack) urodził się 29 listopada 1898 roku w Dundela Villas pod Belfastem (Irlandia Północna). W tym czasie jego brat Warren miał już 3 lata (ur. 16 czerwca 1895 r.). Ich ojciec Albert Lewis był dobrze wykształconym prawnikiem, należącym do Belmont Literary Society. Matka Florence Hamilton skończyła matematykę, ale interesowała się również literaturą. W 1905 roku przeprowadzili się do Little Lea.
 Jack zaczął tworzyć już w dzieciństwie. Pierwsze prace powstały zanim skończył sześć lat. Gdy był starszy, zaczął pisać dziennik. 23 sierpnia 1908 roku zmarła jego matka. Była to tragedia całej rodziny. Chłopcy zostali umieszczeni w Wynyard School w Watford, później w Campbell College, potem w Malvern w Cherbourgu. W ciągu tych lat szkolnych Jack znalazł wielkiego przyjaciela - Arthura Greevesa. W tym czasie zaczął również interesować się mitologią nordycką oraz odkrył muzykę Richarda Wagnera. W latach 1911-13 zaczął odchodzić od wiary. W 1914 roku ojciec zabrał go ze szkoły i zatrudnił prywatnego nauczyciela Williama T. Kirkpatricka. Dzięki temu poznawał literaturę średniowiecza, zaczął uczyć się logiki i retoryki.
 Skończywszy naukę w domu, zdobył w 1916 roku stypendium na Uniwersytecie w Oxfordzie. Jednak po roku znalazł się w piechocie armii brytyjskiej. W listopadzie 1917 roku przerzucony do Francji; został ranny w bitwie pod Arras. W grudniu 1918 roku ostatecznie zakończył służbę. Na wojnie zginął jego przyjaciel Edward Moore (zwany przez znajomych Paddy), z którym mieszkał w jednym pokoju w korpusie kadetów. Paddy prosił Lewisa, żeby zaopiekował się jego rodziną, gdyby on sam nie wrócił z wojny. Jack opiekował się później jego matką i siostrą bardzo długo, bo aż do 1951 roku.
 W 1919 roku teksty Lewisa zostały opublikowane w zbiorze Spirits in Bondage: A Cycle of Lyrics. Autor podpisał się Clive Hamilton (panieńskim nazwiskiem matki). W tym samym roku wrócił na Oxford. Dużo pisał do swojego przyjaciela, A. Greevesa. Studia skończył w lipcu 1923 roku. W 1924 roku otrzymał katedrę filozofii w Oxfordzie. W 1925 został członkiem Magdalen College i tam mieszkał przez trzydzieści lat, wykładając filologię angielską. Tam też spotykali się założeni w 1933 roku "The Inklings" ("Przeczuwający").
 Dwudziestego czwartego września 1929 roku zmarł ojciec Lewisa. W czerwcu 1930 roku Warren i Clive opuścili Little Lea i kupili posiadłość "The Kilns" w Headington Quarry (pod Oxfordem). Starszy z braci był w tym czasie majorem w armii brytyjskiej, lecz wkrótce przeszedł na emeryturę i zamieszkał razem z bratem i rodziną Paddy'ego Moore'a. Na ten okres przypada również powrót Clive'a do chrześcijaństwa. Niezaprzeczalnie dużą rolę odegrali w tym jego wierzący przyjaciele John Ronald Reuel Tolkien i Hugo Dyson.
 Tolkiena Lewis spotkał pierwszy raz w 1926 roku. Nie zaprzyjaźnił się z nim od razu. Tolkien był starszy o sześć lat i cała znajomość nie wyglądała na początku na zapowiedź wielkiej przyjaźni. Kilka lat później spotykali się w "The Inklings". Klub zajmował się dyskutowaniem na temat twórczości jego członków i innych znanych autorów. Można tam było usłyszeć fragmenty Opowieści z NarniTrylogii Międzyplanetarnej czy tolkienowskiego Władcy Pierścieni.
 Po powrocie Lewisa do wiary, w jego twórczości pojawił się wątek teologiczny i religijny. Powstała wspomniana Trylogia..., która w otoczce świata science-fiction porusza głębokie problemy moralności chrześcijańskej. W latach 1950-56 powstawałyOpowieści z Narni (Chronicles of Narnia, w dosłownym tłumaczeniu Kroniki narnijskie), napisane z myślą o młodych czytelnikach. Jednak treści przedstawione w całym cyklu są z pewnością bardziej uniwersalne. Lewis pisząc o Narni, stworzył jeden z najbardziej dopracowanych światów fantasy.
 Pani Moore zmarła 17 stycznia 1951 roku. Lewis zaczął poświęcać więcej czasu znajomym. Dzięki swojej twórczości (przede wszystkim dzięki Opowieściom... orazListom starego diabła do młodego) stał się sławny. Czytał korespondencję czytelników z całego świata. W ten sposób poznał Helen Joy Davidman Gresham (ur. 1915 r.), Amerykankę o żydowskim pochodzeniu, z którą pierwszy raz spotkał się we wrześniu 1952 roku. Miała wtedy męża i dwóch synów. Wkrótce jednak doszło do rozwodu, a Joy przyjechała z dziećmi do Anglii, stając się częstym gościem Lewisa. 23 kwietnia 1956 roku wzięli ślub, który pozwalał Joy zostać w Anglii na stałe. W tym czasie Lewis napisał kilka książek, do których napisania mogła inspirować go Joy: Zaskoczony przez Radość(Surprised by Joy, 1955 r.), Póki mamy twarze (Till We Have Faces, 1956 r.) iReflections on the Psalms (1958 r.).
 W 1957 roku wykryto u Joy raka kości. Wkrótce - 21 marca 1957 roku Jack wziął z nią ślub kościelny. Po jakimś czasie choroba zaczęła ustępować, a dom Lewisa wypełnił się szczęściem. Jednak w 1959 roku rak uderzył ze zdwojoną siłą. Przed śmiercią Joy, udało się spełnić jedno z jej wielkich marzeń - pojechali do Grecji. Było to wielkie wyzwanie postawione chorobie, ale również im obojgu. Joy zmarła w Kilns 13 lipca 1960 roku.
Lewis zmarł 22 listopada 1963 roku. Jego grób znajduje się w Oxfordzie, na cmentarzu kościoła Świętej Trójcy. Przed śmiercią pisał książki, pracował na Cambridge, pojawiał się na Oxfordzie, spotykał z przyjaciółmi. Zostawił po sobie wiele książek naukowych, powieści i innych wartościowych prac, które przyniosły mu sławę na całym świecie.


Musimy wrócić do wcześniejszego poglądu. Musimy po prostu zaakceptować fakt, że jesteśmy istotami duchowymi, wolnymi i racjonalnymi bytami, obecnie zamieszkującymi irracjonalny wszechświat, a także dojść do wniosku, że z niego nie pochodzimy. Jesteśmy w nim przechodniami. Pochodzimy skądinąd. Natura nie jest jedyną istniejącą rzeczywistością. Jest jeszcze „inny świat", i z niego bierzemy początek. To nam wyjaśnia, dlaczego na tym świecie nie możemy się do końca zadomowić. Ryba czuje się w wodzie jak w domu. Gdybyśmy my „należeli tutaj", również czulibyśmy się tu tak samo. To wszystko, co mówimy o okrutnych prawach przyrody, rządzących się kłem i pazurem, o śmierci, czasie i przemijaniu, także nasz na wpół żartobliwy, na wpół wstydliwy stosunek do własnych ciał - nie da się wyjaśnić teorią, że jesteśmy po prostu tworami natury. Gdyby ten świat był jedynym światem, to jakim cudem jego prawa wydawałyby nam się tak okropne, albo tak śmieszne? Skoro nigdzie indziej nie ma linii prostych, to jakim sposobem odkrywamy, że linia natury jest wykrzywiona?


Książka Błądzenie pielgrzyma, napisana w roku nawrócenia pisarza, jest jego autobiografią. C. S. Lewis przemawia w niej ze zwięzłością, dzięki której przekazuje swoją oryginalną myśl, bez potrzeby przeprowadzania pełnego wykładu z dziedziny filozofii religii. Jest to mądra i dogłębna książką; być może najbardziej wojowniczy utwór tego autora poświęcony problematyce chrześcijańskiej.








Idea osiągnięcia "uczciwego życia" bez Chrystusa opiera się na podwójnym błędzie. Po pierwsze, jest niewykonalna, a po drugie, wyznaczając sobie "uczciwe życie" jako ostateczny cel, gubi się samą istotę egzystencji.

Moralność jest górą, której nie da się zdobyć tylko za pomocą samodzielnych wysiłków, a gdyby nawet udało się tego dokonać to tylko po to, by stracić życie wśród lodów szczytu i w nienadającym się do oddychania powietrzu z powodu braku skrzydeł, których wymaga dalszy ciąg podróży. Dopiero stamtąd bowiem rozpoczyna się prawdziwa wspinaczka. Na nic tu już liny i czekany, reszta jest sprawą skrzydeł.



Gdyby dzisiaj zapytać dwudziestu dobrych ludzi, co uważają za najwyższą z cnót, to dziewiętnastu z nich zapewne odpowie, że bezinteresowność. Jeśli jednak zapytalibyście o to samo dowolnego chrześcijanina w dawnych czasach, odparłby: miłość. Widzicie, co się stało? Miejsce pozytywnego określenia zastąpiło negatywne i ma to znaczenie nie tylko językowe. Przecząca forma słowa bez-interesowność nie sugeruje, abyśmy w pierwszej kolejności czynili rzeczy dobre dla innych, lecz abyśmy odmawiali ich sobie – jakby ważne było nie szczęście innych, lecz nasza wstrzemięźliwość. Nie sądzę, aby to wynikało z chrześcijańskiej cnoty miłości. Nowy Testament wiele mówi o samowyrzeczeniu, ale nigdy nie jest ono celem samym w sobie. Mamy dokonywać wyrzeczeń i brać na siebie krzyż, aby naśladować Chrystusa. I niemal każdy opis tego, co osiągniemy, tak postępując, zawiera odwołanie do jakiegoś pragnienia. Jeżeli we współczesnym umyśle czai się przekonanie, że pragnienie własnego dobra i nadzieja na osiągnięcie radości to rzeczy złe, to wyjaśniam, iż przekonanie to wywodzi się od Kanta i stoików, a nie z wiary chrześcijańskiej. W rzeczy samej, wziąwszy pod uwagę szczodre obietnice zawarte w Ewangelii, wygląda na to, że Chrystus Pan uważa nasze pragnienia nie za zbyt silne, lecz za zbyt słabe. Tak jak u nieświadomego dziecka, które zadowala się lepieniem babek w brudnej piaskownicy, bo nie wie, czym jest obietnica spędzenia wakacji nad morzem – nie ma w naszych sercach entuzjazmu i oszałamiamy się alkoholem, seksem oraz ambicją, chociaż mamy obietnicę osiągnięcia nieskończonej radości. Zbyt łatwo nas zadowolić.


Czarnoksiężnicy i tentegesy, magia i miecze, kosmonauci i kosmici – bohaterowie i rekwizyty humoresek fantastycznych na stronach jednego zbioru przedstawiającego najlepsze teksty gatunku ostatniego stulecia, m.in. autorstwa Terry'ego Pratchetta, Philipa K. Dicka, C. S. Lewisa i wielu innych. Wszystkie możliwe interpretacje tematu magii, heroicznych wypraw i podróży kosmicznych znalazły się obok siebie, wymieszane i postawione na głowie w jednym komicznym, bardzo zabawnym tomie, który z pewnością stanie się gratką dla kolekcjonerów.