22 lipca 2014

Sylvia Plath - "Mała Fuga"

Kołyszą się czarne palce cisów
Niebem idą chłodne chmury.
A głusi i niemi
Dają znaki obojętnym ślepcom.

Lubię czarny humor.
Niepokaźność tej chmury, teraz!
Cała biała jak oko!
Oko ślepego pianisty

Co przy moim stole, na statku,
Szukał jedzenia dłońmi.
Jego palce miały węch łasic
Nie mogłam oderwać wzroku.

Słyszał Beethovena:
Czarny cis, biała chmura,
Straszliwe akordy.
Pułapki dla palców - zgiełk klawiszy.

Puste i głupie jak talerze
Są uśmiechy ślepców.
Zazdroszczę potężnym dźwiękom,
Cisowym żywopłotom Wielkiej Fugi.

Głuchota to coś innego.
To taki czary komin, mój ojcze!
Widzę twój głos
Czarny i liściasty, jak w dzieciństwie,

Cisowy żywopłot rozkazów,
Gotycki i barbarzyński, czysto niemiecki.
Słychać w nim płacz zmarłych.
Nie jestem niczemu winna.

Więc cis to mój Chrystus.
Czyż nie jest jak po torturach?
A ty, podczas Wielkiej Wojny
Zwijałeś pęta kiełbas

W kalifornijskich delikatesach!
One są barwą moich snów,
Czerwone, cętkowane jak odcięte szyje.
I tamta cisza!

Wielka cisza innego porządku.
Miałam siedem lat, nic nie wiedziałam.
Świat zdarzył się.
Ty miałeś jedną nogę i pruski umysł.

Pamiętam błękitne oko,
Teczkę pełną mandarynek.
To był człowiek, wtedy!
Śmierć otwarła się, mroczna jak czarne drzewo.

Przetrwam tę chwilę
Układając plan poranka.
To moje palce, a to moje dziecko.
Chmury to ślubna suknia, dla tamtej bladości.